niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 6 - "Nie będziesz mi rozkazywać!"

CZYTASZ=KOMENTARZ

- Hope -
- Londyn, Anglia -

Byłam kompletnie zdezerientowana. Odwzajemniłam pocałunek, aż do pewnego momentu. Stop! Czy mój przyjaciel, który właśnie powiedział mi, że zdradził swoją dziewczynę, mnie całuje?! Gdy odzyskałam zdolność myślenia odepchnęłam bruneta od siebie, przerywając tym samym pocałunek. 

- Jezu Hope. Przepraszam - odezwał się szybko. Podniosłam jedną rękę do góry, co go automatycznie uciszyło. 
- Zayn... Ja... To znaczy... - zamknęłam oczy, w których gromadziły się pojedyncze łzy i obróciłam się na pięcie, po czym najzwyczajniej w świecie uciekłam. Biegłam nie patrząc przez siebie, przez co gdybym nie usłyszała głośnego krzyku Zayna, abym uważała i nie otworzyła w odpowiednim momencie oczu, wpadłabym na jedno z drzew, które rosły po bokach ścieżki. Nawoływanie Malika stawało się coraz mniej wyraźne i coraz bardziej ciche z powodu coraz większej odległości, która nas dzieliła. Gdy nie słyszałam już nic, rozejrzałam się dookoła. Znajdywałam się w pobliskim lesie, który nie należał do tych największych i najbezpieczniejszych. Osunęłam się po jednym z wielkich drzew, tak, że mogłam wyczuć mech, na którym siedziałam. Próbowałam uspokoić swój oddech, który spodowowany był moim płaczem albo tym, że przed chwilą biegłam, a może emocjami z powodu pocałunku Zayna. Jak on mógł być tak bezczelny, aby mnie pocałować. Ufałam mu. W końcu jest/był moim przyjacielem. Wygląda na to, że Courtney faktycznie popełniła samobójstwo z jego powodu. A on co? Całuje przyjaciółkę swojej świętej pamięci dziewczyny, która jest jednocześnie jest również jego przyjaciółką?! Przecież to chore! A najgorsze jest to, że byłabym w stanie dużo oddać, aby tylko poczuć jeszcze raz jego wargi na swoich ustach... Zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem, gdy uświadomiłam sobie to o czym przed chwilą pomyślałam. I wtedy przypomniał mi się Harry. Mój chłopak. I chociaż tego nie chcę, to muszę przyznać, że nigdy nie czułam przy nim tego co poczułam przez taką krótką chwilę z Zayn'em, podczas tego pocałunku. 
Siedziałam w tej samej pozycji od dobrych czterdziestu minut wylewając z siebie morze łez. Szczerze mówiąc, bałam się spojrzeć w swoje odbicie w lustrze, a co dopiero iść na lekcje... Na których będę musiała spotkać się z Malikiem. Niewielki uśmiech wkradł się na moją twarz, gdy przypomniałam sobie, że jest piątek. Bałam się spojrzeć mu w oczy. Bałam się jeszcze bardziej z tego powodu, że to odwzajemniłam. Dlaczego jesteśmy w tej samej klasie?! 
Kiedy tak siedziałam na ziemi, rozmyślając nad tym wszystkim co było gówniane, coś zaszeleściło z mojej prawej strony. Wzdrygnęłam się na widok czyjejś sylwetki. Męskiej sylwetki. Byłam w ciemnym lesie, sama, zapłakana. A jeśli to jakiś gwałciciel? Ta, Hope walnij się w łeb. Gwałciciel na pewno wybrałby las obok szkoły. Powodzenia. Ujrzawszy osobę w pełnej okazałości zaczęłam się intensywnie zastanawiać czy gwałciciel nie był by lepszy. Przede mną nie stał nikt inny jak Zayn Malik we własnej osobie. Czyli osoba, przez którą płakałam ostatnie czterdzieści minut i która zaprzątała moje myśli w stu procentach. Kiedy mnie ujrzał wyraźnie odetchnął z ulgą. Może mnie szukał? Po kilku minutach jego bezczynnego stania i gapia się, nie wytrzymałam i się odezwałam. 
- Będziesz tam tak stał? Jeśli chciałeś sprawdzić czy żyję, to tak. Jak widzisz nic mi nie jest. Możesz już wracać - warknęłam, starając się aby tylko nie załamał mi się głos i żebym znowu nie wybuchnęła płaczem. Nie przy nim.
- Hope? Płaczesz? - zrobił niepewny krok w moją stronę, a ja odruchowo wytarłam oczy rękawem od mojej bluzy i zakryłam twarz swoimi włosami, które pewnie wyglądały teraz jak siano, ale kto by się tym przejmował?
- Nie kurwa! Nie płaczę, po prostu oczy mi się pocą! - krzyknęłam i nie mogłam już zapanować nad swoimi emocjami. Fala łez uderzyła tak mocno jak tsunami w Tajlandii. Gwałtownie wstałam i już chciałam zacząc biec, ale na coś wpadłam. No na kogoś... Zayn skutecznie utrudniał mi ucieczkę z lasu, a właściwie ucieczkę od niego. Mój oddech przyśpieszył co najmniej dwukrotnie, gdy poczułam jego charakterystyczny zapach. Zdecydowanie w ostatnich minutach palił. Chcąc uspokoić swój oddech, a może po prostu chcąc czuć jego zapach intensywnej, wzięłam głęboki oddech,co skutecznie zrealizowało obie opcje. Właśnie w tym momencie popełniam największy błąd swojego życia, myśląc o jego ustach. Stop! Próbowałam się wyszarpnąć, ale chłopak jest na tyle silny, aby mi to uniemożliwić. Nadal tkwiłam w jego ramionach i nadal próbowałam się wyszarpnąć. Jeśli z nim tu zostanę, to albo po raz drugi go uderzę albo co gorsza po raz drugi się pocałujemy, tyle że tym razem z mojej inicjatywy. A nic z tych rzeczy nie może się stać. 
- Zayn! Puść mnie! - zaczęłam się drzeć 
- Nie. Nie wrócisz do szkoły w taki stanie. To po pierwsze. Po drugie, masz mnie wysłuchać - prychnęłam.
- Nie będziesz mi rozkazywać - warknęłam, ale najwyraźniej nie zrobiło to wielkiego wrażenia na chłopaku, który nadal mnie trzymał. 
- Po prostu mnie wysłuchaj- błagał, ale ja i tak nie zamierzałam słuchać jego przeprosin. 
- Naprawdę, daruj sobie. Zapomnij. Pa 
- Hope, nie powinienem tego robić, wiem to, ale zapomnieć na pewno nie chcę. I nie zostawię Cię tutaj w nocy. Już i tak długo zajęło mi znalezienie Cię.
- Pierdol się Malik, wracam do pokoju. - mocno wyszarpnęłam się i ruszyłam przed siebie, a chłopak za mną, co mnie zirytowało i przyśpieszyłam swój kroku mając złudną nadzieję, że mnie nie dogoni.
- Hope..
- Malik, naprawdę gówno mnie to interesuje. Nie mam zamiaru Cię słuchać. Chcę po prostu już iść spać - szarpnęłam za drzwi wejściowe do szkoły, jednak one ani drgnęły. Sięgnęłam ręką do kieszeni w bluzie chcąc znaleźć w nim klucz, dzięki któremu dostaniemy się do środka. Jednak nic tam nie było. Lekko spanikowałam i obróciłam się w stronę mulata. - Masz klucz? 
- Ty otwierałaś - odpowiedział krótko i zaczął obgryzać swój paznokieć przy kciuku. Nie lubię jak to robi, chociaż wygląda wtedy całkiem... Nie! Nie powiem/pomyślę tego! 
No to świetnie... Został w drzwiach po drugiej stronie. Jeśli woźny go teraz ma jesteśmy w czarnej dupie. I już możemy się pakować. 
- Zayn - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach - Nie mam go...


***
Witamy kolejny raz! Obie mamy nadzieję, że podoba Wam się ten rozdział.
Chciałybyśmy podziękować za komentarze, które naprawdę dają nam siłę i motywację 
do dalszego pisania oraz powitać wszystkich nowych obserwatorów w naszej 
małej rodzince hehe :P 
Do następnego !
Księżniczka Swojego Życia i Vicky



3 komentarze:

  1. świetny rozdział! Czyżby Zayn się zakochał w Hope? I teraz mam milion myśli co będzie dalej, co będzie z Harry'm, o co chodzi z tym Frankiem. Już nie mogę się doczekać na następny rozdział! :3 :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! ♥ Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Niesamowicie piszesz i cieszę się, że znalazłam ten blog. Ciekawi mnie ten Frank, a o Zaynie i Hope już nie będę wspominała.
    Doskonały rozdział i czekam na następny! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej... czemu ja tego nie skomentowałam?! Wytłumaczysz mi?! No więc....
    Nie mam talentu to pisania wierszy jak ZOSIA ani talentu ogólnie do pisania jak wy, ale! Nie nie ma ale... no wracając
    Niech się Malik pierdoli, nie lubię go... najlepszy sposób żeby Hope mi wybaczyła? ? ? POCAŁUJĘ JĄ!!!
    TAAAAAAK, nie...
    Głupi Zayn...
    WIEM CZEMU NIE PRZECZYTAŁAM (bądźcie ze mnie dumne) BO CZYTAŁAM TO NA AJFONIE ZOSI!
    HA!

    :**********
    CASNH

    OdpowiedzUsuń